Wielkopolska Teka Edukacyjna

Odwilż w kulturze masowej

 

Pod koniec 1954 r. pojawiły się pierwsze symptomy zmian w kulturze. Postulaty szerszego rozumienia realizmu czy krytyka warunków życia w Polsce Ludowej zapowiadały zbliżającą się odwilż, której symbolem były w 1955 r. Poemat dla dorosłych Adama Ważyka oraz Światowy Festiwal Młodzieży i Studentów Warszawie. W tym samym roku odbył się Międzynarodowy Festiwal Muzyki Współczesnej „Warszawska Jesień”, podczas którego zaprezentowano muzykę z całego świata – od USA przez Paryż i Warszawę po Moskwę. Wobec muzyki wprowadzono zasadę otwarcia i przestano doszukiwać się treści ideologicznych w kompozycjach. „W gruncie rzeczy na ten dział twórczości machnięto ręką, co mu tylko wyszło na dobre” stwierdził W. Sokorski[1]. Piosenka jednak pozostała nadal w kręgu zainteresowań władz, „powodowała pewne namiętności, lecz piosenka jest dla każdego, a każdy ma prawo «wtykać swoje trzy grosze»” dodał Sokorski[2].

Odwilż najbardziej widoczna była w kulturze masowej. Pieśni masowe zniknęły z anteny Polskiego Radia. Ich miejsce zajął swing w wykonaniu Marii Koterbskiej oraz nostalgiczne piosenki Sławy Przybylskiej. Chętnie słuchano Reny Rolskiej, Hanny Rek, Janusza Gniatkowskiego. Odżyła moda na zachodnią muzykę, co w niedługim czasie zaowocowało falą big-beatu, a następnie rocka. Pojawiły się też subkultury. Na polskich szarych ulicach już wcześniej pojawili się bikiniarze: „spodnie wąskie, krótkie, wystające spod nich skarpetki w prążki, buty na słoninie, czyli grubej podeszwie. Do tego ręcznie malowany, jedwabny, bardzo kolorowy krawat – najlepiej z widokiem atolu Bikini”. Bikiniarze wyróżniali się nie tylko strojem, ale także stylem bycia, kształtowanym pod wpływem kultury zachodniej.

Do połowy lat pięćdziesiątych stylem nieakceptowanym przez władze był swing. Utwory damy polskiego swingu Marii Koterbskiej zostały zdjęte z ramówki Polskiego Radia. „Bo takie amerykańskie śpiewanie nikomu się tutaj nie podoba. (…) My tu nie chcemy żadnego naśladowania. Po co komu to szwingowanie?” argumentowało Ministerstwo Kultury i Sztuki. Na spotkaniu w ministerstwie zaproponowano jej śpiewanie piosenek radzieckich: „Jeżeli nie zmienicie stylu śpiewania, to wasze piosenki nie będą w radio emitowane. Możecie sobie śpiewać na koncertach, poza Warszawą, ale w radio was nie będzie”. Ten dualizm był immanentną cechą polityki PZPR w sferze muzyki rozrywkowej. W dniu 14 października 1954 r. w Warszawie odbywał się koncert z okazji dziesięciolecia dziennika „Życie Warszawy” z udziałem Ireny Kwiatkowskiej, Aleksandry Śląskiej, Ludwika Sempolińskiego i Stefana Wiecheckiego „Wiecha”. W ostatniej chwili do obsady dołączyła Maria Koterbska. Był to jej pierwszy występ w stolicy, który przez publiczność został przyjęty z entuzjazmem. „Cała hala skandowała moje nazwisko, więc zaśpiewałam jeszcze Koniczynkę. Wszyscy wstali z miejsc, wołając o więcej. Zaśpiewałam Małego kosa z gwizdanym refrenem, co wprawiło publiczność w jakąś nieprawdopodobną ekstazę” wspomina Koterbska. Uchylenie ministerialnego zakazu było efektem starań dziennikarza Andrzeja Ibisa Wróblewskiego. Warszawski występ otworzył przed Koterbską drzwi do kariery. Wkrótce powstał teatr-kabaret Wagabunda, z którym w ciągu kolejnych dziesięciu lat występowała w Polsce i za granicą. Odwilż coraz mocniej odczuwalna w 1955 r. umożliwiła zaistnienie swingu w oficjalnym obiegu, czego przejawem był występ Marii Koterbskiej w filmie Irena do domu. Na wydanej z okazji trzydziestolecia PRL płycie pt. Daj mi zachować wspomnienia zamieszczono jeden z przebojów Marii Koterbskiej Parasolki, a na kopercie notkę biograficzną, w której nie znajdziemy słowa swing. Brzmi ona następująco: „Pierwszą powojenną wielką gwiazdą piosenki była Maria Koterbska, która potrafiła podnieść piosenkę do rangi sztuki. Debiutowała w 1949 r. Od razu zwróciła uwagę świeżością interpretacji. Odważyła się śpiewać piosenki liryczne, poetyckie i żartobliwe, co w tamtych latach bujnego rozkwitu pieśni masowej było wielkim przełomem. Koterbska śpiewa do dziś, chciałoby się powiedzieć, że coraz lepiej, ale przecież zawsze śpiewała znakomicie. Jej nieskazitelna dykcja, muzykalność i kultura sceniczna były zawsze godne podziwu”.

Rok 1956 przyniósł niespotykany wcześniej rozwój kultury masowej. Najbardziej atrakcyjna była oczywiście kultura zachodnia, zwłaszcza amerykańska. Polacy znów mogli obejrzeć amerykańskie filmy, w radio zabrzmiały amerykańskie piosenki, a w księgarniach pojawiły się nowe książki. W latach sześćdziesiątych do Polski przyjeżdżały zagraniczne gwiazdy piosenki: Marlena Dietrich, Ella Fitzgerald, The Animals, The Rolling Stones. Z podziemia wyszedł jazz. Spontaniczny, pełen ekspresji i improwizacji jazz stał się wyrazem buntu młodego pokolenia Polaków przeciw realnemu socjalizmowi; buntu „w imię starej, a na nowo odzyskanej kultury. Był jej integralnym elementem (…), który pozwalał na wiarę, iż przyniesie ona powszechne odświeżenie, rozbije swoją dynamiką żałosny ascetyzm duchowy stalinizmu” – wspominał  P. Bratkowski w tekście  Nieustająca lekcja śpiewu („Literatura” 1981, nr 11). Jazz spotkał się z ostrą reakcją władz, co podkreśla w swoich wspomnieniach dziennikarz i kompozytor Franciszek Walicki: „Drażnił mnie (…) lekceważący stosunek decydentów do jazzu, ich ciasny konserwatyzm – przejaw zacofania i braku wyobraźni. (…) Socrealizm spychał jazz do podziemia z równą energia, jak robił to z awangardową literaturą, plastyką, architekturą…”[3]. W takich okolicznościach w sierpniu 1956 r. w Sopocie odbył się I Ogólnopolski Festiwal Muzyki Jazzowej, w którym udział wzięli Krzysztof „Komeda” Trzciński, Jan „Ptaszyn” Wróblewski, Jerzy „Duduś” Matuszkiewicz, Andrzej Kurylewicz i Wanda Warska oraz zespoły z Pragi i Londynu. Mimo złowrogiej kampanii w mediach, publikacji typu: „kretyńskie grzywki u chłopców, swetry z dekoltem a la Sophia Loren i wyraz zblazowania na gamoniowatych twarzach. Jeśli odwilż ma być taka, to już chyba lepszy trzydziestostopniowy mróz!, festiwal okazał się sukcesem, a jego druga edycja w roku następnym miała charakter międzynarodowy. Mimo to wkrótce fala popularności jazzu opadła, ustępując miejsca rock’n’rollowi, a właściwie big-beatowi.

Autorka: Karolina Bittner

Bibliografia:

Bratkowski, Nieustająca lekcja śpiewu, „Literatura” 1981, nr 11.

Chłopek, Bikiniarze. Pierwsza polska subkultura, Warszawa 2005.

Ł. Czepułkowski, Zobaczyć Micka Jaggera. The Rolling Stones w PRL, „Pamięć.pl” 2012, nr 4-5, s. 57-60.

Fijałkowska, Działalność PZPR w środowiskach twórczych w latach 1948-1959, Warszawa 1979

Frankl, Maria Koterbska. Karuzela mojego życia, Warszawa 2008

Kofin, Losy kultury muzycznej, [w:] Nim będzie zapomniana. Szkice o kulturze PRL-u, pod

red. S. Bednarka, Wrocław 1997, s. 188-192.

Kuroń, J. Żakowski, PRL dla początkujących, Wrocław 1995.

Michalski, Piosenka przypomni ci…, czyli historia polskiej muzyki rozrywkowe (lata 1948-1956), Warszawa 2010.

Przeboje XXX-lecia. Daj mi zachować wspomnienia, Muza Polskie Nagrania SXL 1106.

Skotarczak, Czego nie ukryła komedia filmowa? Film fabularny jako źródło do badań nad kulturą PRL-u [w:] Z problematyki przemian kultury polskiej w XX wieku, red. D. Skotarczak, Poznań 2000.

Sitko, The Rolling Stones za żelazną kurtyną Warszawa 1967, Wrocław 2012;

Sokorski, Refleksje o kulturze. Literatura i sztuka trzydziestopięciolecia, Warszawa 1980.

Walicki, Szukaj, burz, buduj, Warszawa 1995,.

[1] W. Sokorski, Refleksje o kulturze. Literatura i sztuka trzydziestopięciolecia, Warszawa 1980, s. 109.

[2] Ibidem, s. 109.

[3] F. Walicki, Szukaj, burz, buduj, Warszawa 1995, s. 84-85.

Wielkopolska Teka Edukacyjna

creative

Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne-Bez utworów zależnych 3.0 Polska (CC BY-NC-ND 3.0 PL)
Więcej informacji tutaj.

Wielkopolska Teka Edukacyjna traktowana jest jako kompletny zbiór, przedziały czasowe (1939-1945; 1946-1969; 1970-1990) są zamkniętymi utworami i każde dodatkowe użycie poszczególnych elementów strony (np. zdjęć) wymaga odrębnej pisemnej zgody.

Znajdz-nas-na-facebooku